Online RPG Legend: Legacy of the Dragons

Zakon Elity

Crest

Information

Composition

Charter

History
  Zakon Elity
– Bard, bard przybył – wiadomość błyskawicznie rozniosła się po Wieży Światła. – Dalej, chodźmy do wielkiej sali, by posłuchać jego pieśni.

Komnata powoli zapełniała się zbrojnymi braćmi i siostrami. Zasiadając na drewnianych ławach i zydlach spoglądali na portret pierwszego Mistrza. Postać z obrazu zdawała wpatrywać się w zebranych przenikliwie, po jej skórze pełzał ciemny, purpurowy blask, a opończa jakby zmieniała kolor i kształt. Można by rzec, że czeka na niecodziennego gościa równie niecierpliwie, co Zakonnicy.

Pomieszczenie wypełniło się szmerem rozmów, szczękiem kufli, pucharów i pobrzękiwaniem mieczy. Gdy bard Malmoo stanął przed Mistrzem zapadła nagła cisza. Skłonił się swemu gospodarzowi, a podnosząc głowę spojrzał na górujący nad wszystkimi portret. Mimowolnie przykuł on jego wzrok na dłuższą chwilę. Wreszcie zwrócił się melodyjnym głosem do zniecierpliwionego już nieco Mistrza:

– Dziękuję za gościnę Panie. Pozwolisz, że odwdzięczę się historią o Andelwanie Potężnym, Go'Zanarze i Ognistej Różdżce.

Po chwili zabrzmiały dźwięki harfy i popłynęła stara jak świat opowieść.



***




Na początek przedstawię Wam Andelwana Potężnego. Matka go odumarła w niemowlęctwie, ojciec zajęty sprawami gildii najemników, nie miał czasu dla syna. Dzieckiem zajmowała się babka, Egijam. To ona nadała mu imię, które oznacza "żyjący cudzym życiem". Często snuła opowieści o otaczającym świecie, wiedziała, że wnuk nigdy nie zapomni jej słów. Mówiła:

– Pamiętaj, że magmarowie są mądrą i silną rasą, która powinna rządzić innymi.
Czas mijał szybko. Dziecko wyrosło na chłopca, chłopiec stał się mężczyzną. Andelwan miał się pożegnać z babką i rozpocząć służbę w gildii najemników. W wieczór poprzedzający wyjazd Egijam wezwała go do siebie. Po chwili milczenia wyjęła z fałd sukni błyszczący przedmiot i rzekła:

– Niewiele już życia mi zostało, a lata, które minęły… Nie wykorzystałam ich dobrze. Bałam się czerpać z daru, który otrzymałam. Jednak Ty sprawisz, że magmarowie zajmą należne im miejsce. Daję ci Ognistą Różdżkę, dzięki niej obudzisz magię, która jest w nich uśpiona.
W rękach mężczyzny Ognista Różdżka nagle zapłonęła purpurowym światłem, a po ciele przebiegł ciemny płomień przez chwilę otaczając całą jego postać.

Andelwan Potężny niedługo był rekrutem w gildii najemników. Charyzmatyczny przywódca zgromadził wokół siebie grupę młodych magmarów i wkrótce został obwołany regentem Magrimaru. Jego rządy wzbudzały zachwyt poddanych i nienawiść innych ras. Krasnoludy i gnomy wściekały się, gdy wprowadził stałe, niemałe, opłaty na usługi pobratymców. Ponadto zjednoczył wszystkie gildie najemników i wkrótce to on dyktował cenę oraz sam wybierał zlecenia.

Andelwan zbudował potężne imperium. Z jego zdaniem musieli się liczyć na obu kontynentach ludzie, krasnoludy i elfy. Wrogowie zaczęli jednoczyć siły. Przeciw młodemu władcy wysłali wielką armię orków powstrzymaną na Płaskowyżu Cherazim. Ognista Różdżka zamieniła tę krainę w piekło na ziemi. Pamięć o bitwie przetrwała wieki. Miejsce starcia zwiemy do dzisiaj Spalonymi Ziemiami. Od tamtej pory nieprzyjaciele władcy drżeli ze strachu. Z trwogi też zrodził się ich nikczemny plan... plan zbrodni.



****




Nie wiadomo czy Go'Zanar był rówieśnikiem Andelwana Potężnego. Urodził się jako Ikar w małej wiosce położonej w dolinie rzeki Smiru. Otoczony opieką kochającej matki nie myślał o wielkim świecie, miał być rolnikiem, podobnie jak jego przodkowie. Jednak pewnego zimowego poranka życie chłopca zmieniło bieg.

Ikara obudziły przeraźliwe odgłosy walki. Rzucił się, by bronić matki przed orkami, ta tuląc do siebie syna zdołała jedynie wyszeptać:

- Uciekaj synu - ruszaj w drogę! Niech Cię wrogowie nigdy nie znajdą. Miej imię i bądź bezimienny, niech Cię widzą i nie zauważają, żyj w cieniu i słońcu.

Po słowach matki padł na podłogę jak ścięte drzewo. Był obecny i nieobecny, nazwany i bezimienny. Rzeź się dokonała, a nieprzyjaciele odeszli. Przeżył, jednak w ciągu kilku chwil jego czarne włosy stały się białe, a pełna wyrazu twarz zamieniła się w maskę. Nie oglądając się za siebie ruszył w stronę Czońskiej Osady na poszukiwanie ojca.

Nigdy tam nie dotarł. Gdy strudzony i wyczerpany zatrzymał się w Piekielnej Przełęczy, los spotkał go ponownie. To tu znajdowała się słynna na całe Feo szkoła Maasdar - szkoła zabójców. Nauka w niej trwała siedem lat, a ten kto ją ukończył był przywiązany więzami, które rozerwać mogła tylko śmierć. Po siedmiu latach wychowanek miał prawo wyzwać na rytualną walkę swego nauczyciela. Jeżeli udało mu się go pokonać i zabić, po święceniach stawał się jednym z wyższych mistrzów szkoły.

Ikar wiedział jaka chwila nadchodzi i co musi zrobić…

Rytualna walka nie trwała długo. Nauczyciel osunął się na ziemię, jego ciało momentalnie zamieniło się w pył, który rozniósł nieoczekiwany podmuch wiatru. Nagle przełęcz zadrżała i wokół słychać było donośny głos wołający: Go'Zanar, Go'Zanar, Go'Zanar…
Tak narodził się najpotężniejszy zabójca w dziejach Feo.



****




Ludzie i elfy musieli zgromadzić prawdziwy skarb, by opłacić usługi wyższego mistrza szkoły Maasdar. Inaczej nie zgodziłby się własnoręcznie zgładzić Andelwana Potężnego. Nie mieli wyjścia - ryzyko było zbyt duże, a szansa tylko jedna - musieli przystać na warunki Go'Zanara. Wyrok został wykonany. Ostrze sztyletu zabójcy przecięło Ognistą Różdżkę, jakby była wierzbową nitką, i zagłębiło się w ciało władcy. Go'Zanar pochylił się nad umierającym owinięty w zmieniającą kolor i formę opończę. Zawahał się chwilę i chwycił gałkę świecącą się purpurowym światłem. Gałka rozbłysła, a ciemny płomień ogarnął stopniowo jego postać. Uśmiechnął się, odwrócił bezszelestnie i zniknął...

Morderstwo nie zakończyło wojen toczonych w Feo. Walki trwały dalej, niszczyły wszystko i wszystkich. Padł Magrimar, zniszczonych zostało także wiele ludzkich miast. Wojna nie oszczędziła także szkoły zabójców Maasdar w Piekielnej Przełęczy - pod jej gruzami zginęli prawdopodobnie wszyscy nauczyciele i uczniowie.

Rozpoczęła się era Szeary Poskromicielki Smoków i choć konflikt nie został zakończony, bogini nadała mu cel i sens.



****




Głos barda na chwilę przycichł. Spojrzał raz jeszcze na portret. Czy to możliwe? Wizerunek pierwszego Mistrza, założyciela Zakonu nadal emanował purpurowym blaskiem. W obecnej chwili zdawało mu się, że nawet mocniej niż na początku opowieści. Czy to możliwe? - znów zapytał w myślach samego siebie. Nie zginął pod gruzami i aż tak się zmienił? O każdym kolejnym Mistrzu Zakonu i jego dokonaniach wiadomo wiele z kronik i starych ksiąg. Są tam też opisane wielkie czyny pierwszego Mistrza Zakonu Elity, ale nigdzie nie jest wspomniane jego imię...

Malmoo potoczył wzrokiem po sali i zgromadzonych w niej wojownikach. Panowała kompletna cisza.

Ocknął się wreszcie i zwrócił do obecnych:

- Wspomnijcie słowa wielkiej Szeary: „Z każdym nowym księżycem – dopóki starczy Wam sił, walczyć będą ze sobą smoki, pamiętajcie jednakże, że nie będzie to trwać wiecznie, że to, co nastąpi później, zależy tylko od Was...”

Zakonnicy zostali obdarzeni przez boginię niepospolitą siłą, hartem ducha oraz zaciętością, aby wykorzystać swe predyspozycje do walki z ludźmi. Duch Striagona wspiera Was swą mocą i czuwa na polach bitew, powiewając na chorągwiach klanowych.

Męstwo, odwaga, honor i miłość do kontynentu Chair – to cechy, którymi powinien odznaczać się każdy Zakonnik, który gotowy jest oddać życie za swoja ziemię. Wojownicy polegli w walce, zaopatrzeni w chorągwie klanowe, błogosławieństwa bogini Szeary oraz wypełnieni duchem czarnego smoka Striagona, demonstrowali nie tylko wiarę w te szlachetne wartości, ale także nadzieję, że śmierć to nie koniec ich drogi…

Każdy może wejść w najtrudniejszą bitwę i umrzeć, to łatwe dla zwykłego magmara, ale dla Zakonnika jest to sprawiedliwa decyzja podjęta w spokoju. Wie jak przeżyć, kiedy musi żyć, i jak umrzeć, gdy musi umrzeć.

Dążcie do celu każdego dnia. Niech wrogowie nigdy Was nie znajdą. Miejcie imię i bądźcie bezimienni. Niech Was widzą i nie zauważają. Żyjcie w cieniu i słońcu jak... - urwał w połowie zdania.

Podniósł stojący opodal kielich napełniony trunkiem.

- Za Zakon Elity! - głośno krzyknął.

- Za Zakon! - odpowiedzieli chóralnie wszyscy, a sala wypełniła się purpurowym blaskiem.